Wszystko zaczęło się niby normalnie . Ciekawy wszystkiego 10-cio letni chłopiec postanowił wszystko co jest zepsute naprawić i doprowadzić do użyteczności. Chyba zaczęło się od modnych w tamtym okresie kieszon- kowych zegarków. U różnych znajomych w szufladach łatwo było o taki zepsuty zegarek , bo ówczesne powiedzenie mówiło : "daj chłopu zegarek to go kłonicą nakręci ". Oczywiście chodziło tu o to, że wiele z tych zegarków nakręcało się specjalnymi do tego celu kluczykami , które łatwo można było zgubić...wtedy pozostawała kłonica . Wówczas moja pasja naprawiania polegała na tym , że rozebrałem zegarek na czynniki pierwsze ale złożenie go z powrotem odkładałem na dalsze czasy. Interesowało mnie wszystko , więc postanowiłem naprawić stare nie grające radio niemieckiej marki Telefunken.
Ciekawość doprowadziła mnie do tego ,że porozbijałem w nim lampy , żeby zobaczyć dokładniej co jest w środku.. Interesowały mnie wówczas powszechne radia na kryształek
Takie były początki...Po latach wiedziałem już co to jest trioda , kondensator
i opornik i powoli stawałem się „orłem „ w tej dziedzinie.
Radiotechnika (bo tak się wówczas nazywała) pochłonęła mnie bez reszty i amatorsko długo się nią zajmowałem . Potrafiłem już budować szereg urządzeń Zdobywałem schematy i czytałem wiele publikacji tematycznych. Oczywiście w „tamtym” okresie wielu radioamatorów „było pod lupą „ Tylko nieliczni i „ sprawdzeni” mogli zabawiać się w krótkofalarstwo . Zachodziła bowiem obawa ,ze ktoś nieodpowiedzialny przekaże na „Zachód” ile u nas pietruszka kosztuje . Nastał czas „ Solidarności „ , zmiana ustroju , wolność słowa
i odprężenie.. Pokazały się w sklepach pierwsze drogie jeszcze „łoki-toki”.
Zbudowałem nie pierwszy już generator w.cz. i wówczas nawiązałem pierwszą w moim życiu łączność radiową z kolega oddalonym o 500 m...Taki był początek.. Sprowadzono do Polski pierwsze radia CB , długo nie czekałem z decyzją... kupiłem „ręczniaka” a następnie Kobrę.
Postawiłem na dachu antenę i zaczęło się.. W eter popłynęły pierwsze słowa... To było niesamowite przeżycie.. Ktoś daleko , oddalony dziesiątki kilometrów słyszał mnie a ja jego bez przewodów i kabli . W miarę jedzenia rośnie apetyt . Kupiłem lepszy radionadajnik Prezydent Lincoln ... mogłem działać na tzw. „ wstęgach” na USB . Wówczas zasięg był ograniczony praktycznie tylko mocą nadajnika , wysokością , jakością anteny oraz propagacją radiową. Początkowo działaliśmy wraz z kilkoma kolegami w paśmie tzw. obywatelskim .
Kusił nas jednak szeroki świat i lepsze osiągi. Ponieważ słyszeliśmy o klubach radiowych poza granicami kraju i zaczęły powstawać pierwsze kluby w Polsce postanowiłem założyć taki klub z siedzibą w Legionowie. Latem 1993 roku pięcioosobowa grupa amatorów CB powołała do życia klub o randze międzynarodowej o nazwie SWC ( Sierra Whiskey Charlie ).
Pomysłodawcą nazwy był kolega Marek Janiszewski SWC004. Klub zakotwiczył się na częstotliwości 26,315 Mh. w paśmie USB. Członków szybko przybywało . Z racji mojej inicjatywy otrzymałem honorowy numer członka klubu SWC001 . Współzałożyciele kolejno SWC002 ,SWC003 itd. Przez osiem lat prężnej działalności klubu zgromadziliśmy ponad 180 członków z kraju i zagranicy. Mieliśmy szczytny udział reprezentowania w eterze Polski na arenie międzynarodowej.. To na ówczesne czasy było wielkim osiągnięciem. O działalności klubu SWC napisze jeszcze sporo a teraz przedstawię grupę założycielską i część członków , których zdjęcia posiadam.
Członkowie założyciele SWC
SWC001
----SWC002
........SWC003
.......SWC004
.......SWC005
Od lewej : Mirosław Józef Wiśniewski , Krzysztof Boguszewski , Wojciech Krawczyk ,
Marek Janiszewski , Alicja Janiszewska
Tu chciałem złożyć hołd nieżyjącej koleżance Alicji Janiszewskiej
Członkowie SWC
Początki zawsze bywają trudne i przysparzają problemów. Podobnie było w naszym klubie.W tamtych czasach zrobienie projektu karty QSL i wydruko- wanie jej w drukarni stanowiło nie lada problem. Trudno było znaleść dobrego grafika , żeby opracował projekt w miarę tanio, ale i drukarnie nie chciały przyjąć do druku małego nakładu. Postanowiliśmy zrobić stempel i drukować ręcznie. Bardzo duży wkład w tą pracę włożył kolega Wojciech Krawczyk. Pozwolę sobie tu wyjaśnić nie znającym tematu , że karty QSL służą do potwierdzania łączności radiowej.
Każdy szanujący się klub musiał takowe posiadać. Z braku kart z odpo- wiednim formularzem do wypełnienia ,zdarzało się , że wysyłane były zwykłe pocztówki z naniesionymi datami , godzinami , częstotliwością i innymi infor- macjami i pozdrowieniami włącznie. Panował zwyczaj we wszystkich klubach w kraju i za granicą , że potwierdzenie łączności było sprawą honoru danego klubowicza. Zdarzały się jednak przypadki braku potwierdzenia z krajów Azji Mniejszej , ale nie wnikajmy w szczegóły. Do naszego projektu wybraliśmy rysunek dziewczynki znanej polskiej malarki , nie zdając sobie sprawy z praw
autorskich.(za co serdecznie malarkę przepraszamy). Tak czy siak ręczny nakład kart QSL nie był wielki a dzięki nam praca malarki rozeszła się po świecie.Wykonaliśmy około 100 kart w kilku kolorach. Pierwsza karta QSL wyglądała bardzo skromnie. Oto ona :
Następną kartę zaprojektowałem już sam.Wówczas jeszcze nie miałem
pojęcia o grafice.
W miarę upływającego czasu , członków klubu przybywało i zapotrzebowanie na karty QSL rosło. W roku 1996 klub już zrzeszał ponad 180 członków z Polski i kilku z zagranicy. W tym czasie powstały nowe bardziej już profesjo- nalne i znacznie ładniejsze karty.
Ten ostatni jak kilka innych projektów nie doczekało realizaacji w druku.
Nasze łączności zależały od jakości posiadanego sprzętu , wysokości umie-
szczenia anteny (tzw. propagacja przyziemna) jak propagacji ogólnej związanej z czynnikami jonosfery. Z dobrze usytuowanej anteny na wieżowcach i wy- jątkowych punktach na ziemi , niektórzy koledzy osiągali praktycznie łączności z całym światem. Ja osobiście nie miałem tak dobrych warunków. Do moich najdalszych łączności zaliczyć można misję w Centralnej Afryce , Polski kon- tyngent wojskowy w Libanie i całą Europę z dalekimi rejonami Azji. Jeżeli chcieliśmy wyróżnić daleką łączność wysyłaliśmy takie certyfikaty :
Działalność klubu SWC była bardzo rozległa. Pewnych projektów , które miały okresowe zastosowanie już tutaj nie umieszczę . Klub nasz był zrzeszony w EUROPEAN CITIZENSBAND FEDERATION European Telekomuni-
kations Standards Institute (ETSI) member.Patronat nad wszystkimi Polskimi klubami przejął Główny Sztab Ratownictwa w Łodzi.Oczywiście działalność klubu została zgłoszona i zarejestrowana w Urzędzie Miasta w Legionowie. Działaliśmy legalnie. Na pierwszym zebraniu w tajnym głosowaniu zostałem wybrany prezesem i otrzymałem prefiks SWC001. Zastępcą moim został kolega Tadeusz Wypychowski SWC 016 . Klub pobierał skromne składki od członków i nie prowadził żadnej działalności gospodarczej. Żadnych dotacji z Urzędu Miasta też nigdy klub nie otrzymał. Posiadaliśmy pieczątki klubu i wy- branego zarządu. Dodatkowo każdy członek klubu przyjmowany w nasze sze- regi otrzymywał oprócz pakietu kart QSL , legitymacji , zaproszeń ,okoliczno- ściowy stempel z emblematem SWC. Odnośnie emblematu to zaprojektował go kolega Tadeusz Wypychowski i wyglądał następująco :
Emblemat Klubu SWC
Oczywiście naszym kolegom z zagranicy oprócz potwierdzenia łączności kartami QSL wysyłaliśmy wydrukowane plakietki z klubowym emblematem , certyfikaty ,zaproszenia do klubu i pocztówki ostęplowane stęplami okolicznoś- ciowymi. Podstawowym założeniem klubu była integracja , rozwój zaintereso- wań i wspólne spotkania przy ogniskach na łonie przyrody lub w lokalach. Klub w zasadzie nie posiadał swojej siedziby stałej . Prowadzenie wszelkiej dokumen- tacji należało do prezesa. W sprawach ważnych decydował zarząd.
W trakcie naszych klubowych ognisk na które członkowie licznie przybywali z rodzinami urządzaliśmy gry i zabawy dla dzieci , konkursy z nagrodami i wiele innych atrakcji. Były kiełbaski pieczone nad ogniskiem , piosenki i dyskusje za- przyjaźnionych osób.Niejednokrotnie atmosfery dodawała dobra muzyka i fil- mowanie imprezy, czym najczęściej zajmował się kolega Henryk Kretkiewicz SWC 012 . Atmosfera spotkań była bardzo przyjazna , często na przystani w Jadwisinie, lub nad jeziorkiem Klucz (jeżeli chodzi o plenery). Na nasze spotka- nia zapraszaliśmy tez kolegów z innych zaprzyjaźnionych klubów.Mógłbym tu umieścić sporo różnego rodzaju dokumentów , takich jak powołanie Sztabu Ratownictwa Publicznego w Legionowie . Postanowienie ECBF o powołaniu do życia naszego klubu i szereg innych. Działalność klubu zachwiała się po moim zawale serca w 1994 r...wówczas na pewien czas prowadzenie klubu przejął kolega Tadeusz Wypychowski..
Po moim względnym powrocie do zdrowia , wszystko wróciło do normy. Wszyscy członkowie klubu maja status dożywotniego członkostwa. Klub działał prężnie około 10 lat . To szmat czasu.. Mieliśmy i smutne chwile. Zmarło dwoje naszych młodych członków Alicja Janiszewska i AdamSikorski .. Pokój ich pamięci. Nadszedł czas , kiedy część członków zdała egzaminy i przeszła na częstotliwość dwóch metrów . Masowa ekspansja telefonów komórkowych dokonała reszty. Pozostały wspomnienia i jakieś miejsce w historii Polskiego radia. Ps. Tu chciałem serdecznie pozdrowić wszystkich członków SWC , którzy trafią na tą witrynę.. A może jeszcze dojdzie do ponownego zjazdu by po wspominać stare dobre czasy. Mirosław Wiśniewski SWC 001
Nie śpiesz się ... :)
O mnie ...
Chciałem się przedstawić..nazywam
się Mirosław Józef Wiśniewski
Mieszkam w Legionowie koło
Warszawy.
Interesuję się informatyką
grafiką i fotografią. A tak w zasadzie
to mam bardzo szeroki wachlarz
zainteresowań.
Lubię poznawać ludzi
i nawiązywać przyjaźnie. Staram się
pomagać potrzebującym w miarę
swoich umiejętności.
Z komputerem
mam do czynienia od zarania
informatyki w naszym kraju. Czasu
posiadam dużo , jestem emerytem
:)
Zapraszam częściej do zaglądania
na moją witrynkę . Wszystkim ,którzy
tu zajrzą życzę uśmiechu i pogody
ducha. -